Stowarzyszenie Koszykarski
Klub Sportowy Basket Poznań
Oficjalna strona klubu

Wprowadziłem umowny podział na „cywilów”, czyli grupę osób zajmującą się sprawami organizacyjnymi Klubu oraz grupę sportową obejmującą trenerów i zawodników. Specyfika naszego Klubu sprawia, że kilka /3/ osób występuje w obydwóch grupach. Ponieważ są to trenerzy, ująłem ich w grupie sportowej.

Czas, gdy nie toczą się rozgrywki ligowe nie oznacza, że w klubach nic się nie dzieje. Wszyscy zorientowani wiedzą, że dla trenerów i zarządów klubów jest to okres bardzo intensywnej pracy, a na odpoczynek pozostaje niewiele czasu. Dotyczy to oczywiście i naszego klubu. Na ogół dużo, lub dość dużo wiemy o trenerach i zawodnikach, ale przecież są inne osoby, które tworzą ten Klub, a ich praca decyduje o jakości i sprawności jego funkcjonowania. Są to najczęściej osoby znane, ale wiedza o nich jest ograniczona. Postaramy się przybliżyć sylwetki tych mniej widocznych osób w naszym Stowarzyszeniu. W tych rozmowach traktuję określenie Stowarzyszenie i Klub jako zamienne i równoznaczne. To już ostatni wywiad z „cywilem”. W kolejnej odsłonie zaprezentujemy wypowiedzi trenerów, którzy w naszym Klubie opiekują się i trenują najmłodszych adeptów koszykówki: U11, U12, U13 i U14.

Niejako „na zapleczu” naszego Klubu /również innych klubów/ pracują osoby, których praca jest niezbędna do właściwej organizacji i sprawnego jego funkcjonowania. To będzie rozmowa kuriozum: sam zadaję sobie pytania i sam odpowiadam, czyli 2 w 1, a może 4 w 1 – pytam, odpowiadam, piszę i czytam. Stąd gwarancja wynika, przynajmniej jednego czytelnika. Ale rym. Jedną tylko mam wątpliwość, czy to co robię /chodzi o jakość/ rzeczywiście pomaga, a nie obniża poziomu organizacyjnego Klubu? Oto nestor wśród młodzieży naszego Klubu, czyli Adam Lejwoda.

  1. Jak przebiegała droga, która doprowadziła do zainteresowania się sportem?

Żartobliwie mówiąc, zanim nauczyłem się chodzić, już uprawiałem sport. Zaczynałem od tenisa, ale to była przygoda krótkotrwała. Kolejną dyscypliną była, a jakże, koszykówka. Śmiało mogę powiedzieć: miłość mojego życia, ale jak to w życiu bywa, miłość nieodwzajemniona. Zresztą sport nigdy nie darzył mnie miłością, a chyba nawet sympatią. Trenowałem 5 lat, niezwykle sumiennie i co z tego? W tamtych czasach, a były to lata 1954-59, kategorie wiekowe dzieliły się na juniorów i seniorów. W juniorach jeszcze jakoś sobie radziłem, ale przejście do seniorów wybiło mi koszykówkę z głowy. Wybrałem inną dyscyplinę, co było jeszcze większym błędem. Trenowałem prawie 9 lat, ale i ta dyscyplina potraktowała mnie po macoszemu, chociaż raz byłem bliski powołania na obóz kadry narodowej. Potrzebowali faceta do ważenia zawodników. Nigdy w sporcie nie odniosłem większych sukcesów mimo, że ambicji, zapału i żelaznej dyscypliny nigdy mi nie brakowało, ale doświadczenia z okresu czynnego uprawiania sportu przydały się w życiu. Po wielu latach wróciłem do koszykówki, ale już w innej roli, tzw. działacza sportowego. Tą swoją przygodę ze sportem zacząłem w roku 2002 i z krótką przerwą trwa do dzisiaj.   

  1. Jak trafiłeś do tego Stowarzyszenia / do siebie walę przez ty/?

Chińskie przysłowie mówi, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Ja wszedłem 4 razy, co można uznać za jeszcze większy błąd. Tak, rzeczywiście, ale co zrobić z miłością? W tych 20 latach „bycia w koszykówce” doświadczyłem chwil i dobrych i gorszych, ale wszystkie uczą, czasami za darmo, czasami nie. Przeżyłem kolejne tarapaty poznańskiej koszykówki męskiej, ale nie zniechęciło to mnie, by czwarty raz wejść „do tej samej rzeki”. Pomijając wcześniejsze „kąpiele”,  przeskoczę do roku 2020. Po kolejnym nieudanym sezonie koszykówki poznańskiej trener Pan Przemysław Szurek zaproponował członkostwo w nowo tworzonym Stowarzyszeniu. Pana P. Szurka znałem już od wielu lat i uważałem, że jest to najlepszy kandydat na reanimację i ratowanie koszykówki – na poziomie ligowym – w Poznaniu. Pominę szczegóły, oczywiście się zgodziłem i oto jestem.

  1. Zakres i rodzaj pracy wykonywanej na rzecz Stowarzyszenia?

Zajmuję się obsługą strony internetowej naszego Klubu oraz twitterem. Zamieszczam informacje związane z szeroko rozumianą działalnością naszego Klubu, a także sprawozdania z meczów. Współpracuję ściśle z Panią Beatą Brociek /z uzyskanego przyzwolenia nie Panią, a Beatką/, która nie tylko wykonuje swoją pracę, ale wspiera mnie swoją wiedzą w mojej niewiedzy. Współpraca – wzór godny naśladowania.

  1. Czy czujesz, że to co robisz, to jest to?

Ale fajnie, sam zadaję sobie pytanie i sam odpowiadam, ale żartobliwie mówiąc, chociaż często „godom du sie”, mam kilka tajemnic i nie wszystko sobie mówię. Wyraźnie chcę odróżnić: lubię i podoba mi się to, od tego, czy innym się to podoba. To drugie jest znacznie ważniejsze. Kiedy pracowałem zawodowo, czasami musiałem coś napisać, ale nie dotyczyło to sportu. Oczywiście doświadczam czegoś takiego, że po wygranym meczu pisze się z większym polotem, euforia zwycięstwa wspiera pomysł na sprawozdanie, ale powiem szczerze: sądzę, że to będzie zawsze jednak amatorstwo. Wyjaśnię dlaczego. Otóż rozmawiając z trenerami, a szczególnie z trenerem Panem Przemysławem Szurkiem, uzmysławiam sobie jak skromna i niekompletna jest moja wiedza o koszykówce. Jednak dopóki mnie chcą, nie stanowi to dla mnie problemu i będę to, ku rozpaczy pewnie wielu, robił dalej.   

  1. A co poza sportem?

Staram się być zawsze aktywny. Zresztą tak było od zawsze. W tym wypadku sport mnie nagradza. Mimo wieku, który przekracza znacznie średnią krajową, jestem na razie sprawny fizycznie i mam niezłą kondycję, a to zapewne niepokoi ZUS. Pokonanie intensywnym marszem 15 kilometrów nie stanowi problemu, a mam swoją trasę marszową, którą pokonuję regularnie 3 razy w tygodniu, najlepiej wcześnie rano. Poza tym dużo chodzę i nie zatruwam środowiska. Czytam, niewiele oglądam telewizję, natomiast chętnie oglądam powtórki naszych meczów, ale tych wygranych. Dużo, a może nawet bardzo dużo słucham muzyki klasycznej i rozrywkowej, lubię big bandy. Daje to ukojenie, szczególnie po przegranym meczu, ale to nie oznacza, że gdy będziemy wszystko wygrywać, to nie będę słuchał. Ponieważ znacznie ograniczyłem jazdę samochodem, nie jeżdżę na grzyby i na ryby, a lubiłem te zajęcia i tego mi brakuje. Gdybym jednak miał jednym zdaniem, a może słowem, odpowiedzieć co poza sportem, odpowiedź by brzmiała: koszykówka!

Dziękuję sobie za rozmowę.

Zdj. Beata Brociek

Alej